poniedziałek, 1 kwietnia 2013

02. Utracone szczęście




    Wychodzę z pociągu, widzę ten charakterystyczny napis „Szaflary” i kurczowo mocniej przytrzymuję swoją walizkę. Wdycham ciepłe, górskie powietrze i powoli kieruję się w stronę „parkingu”, czy cokolwiek to jest. Wracam do domu po dwutygodniowej, morderczej wyprawie do Krakowa. Koleżanka z miasta zaproponowała mi nocleg na te trzynaście dni, a w zamian za to pomagałam jej w lekkich obowiązkach domowych. Wyjazd do „Miasta Królów Polski” nie był typowo rekreacyjny. Nie pozwalał nawet na kilka chwil odpoczynku. Przez dziesiątki godzin siedziałam na skórzanej sofie i powtarzałam materiał do egzaminów wstępnych na medycynę. Od dziecka marzę o tym, aby pomagać ludziom, aby wnieść choć drobną iskrę nadziei do ich życia. Tę, która w moim przypadku została już dawno zostawiona w zakopiańskim szpitalu. Uniwersytet Jagielloński stał się moim głównych celem i wiem, że nie spocznę, póki moje zdjęcie jako absolwentki nie zawiśnie na starej ścianie w tym jakże ważnym miejscu. Jednak z letargu wyrywa mnie znajomy głos.

- Helena! – rzuca się w moim kierunku brunetka z czarnymi oczami, która momentalnie mocno mnie do siebie przytula. – Opowiadaj, jak ci poszło? – Biorę głęboki wdech, nerwowo rozglądam się po zniszczonej stacji kolejowej.

- Dobrze – tylko tyle potrafię z siebie wydusić w tej chwili, jednak po kilku sekundach uświadamiam sobie, że ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała przyjaciółki. – Nie chcę zapeszać, ale wydaje mi się, że coś z tego wyjdzie. – Rzucam przelotnie, po czym ponownie uciekam wzrokiem od brązowych, radosnych oczu Aleksandry.

- Nie poprawiło się, prawda? – za dobrze mnie zna, od dziecka wychowywałam się z Olą.  Była małą, rozkapryszoną dziewczynką, która musiała dostać wszystko. Dosłownie wszystko.  Z wiekiem to powoli ją przerastało, wpadła w nieodpowiednie towarzystwo. Przez dwa lata nasz kontakt zupełnie się urwał. Jednak życiowe problemy Aleksandry oraz uzależnienia odbiły się na jej psychice. Nie mogłam patrzeć na jej krzywdę, więc musiałam jej pomóc, a po za tym to właśnie ta dziewczyna rozumie mnie najlepiej.

- Dzisiaj mija dokładnie pół roku, Ola. – przełykam ciężko ślinę i przygryzam delikatnie dolną wargę.  – Co jeśli już nigdy mi nie przejdzie?

- Nie mów tak. Rozumiem, że jest ci ciężko. Pamiętasz jak ja byłam w takim bagnie? Ty. Zawsze przy mnie byłaś i teraz ja ciebie nie opuszczę. Pomogę ci, Helena – brunetka podchodzi do mnie, po chwili czuję jej intensywne, słodkie perfumy, a moje łzy swobodnie spływają po jej dżinsowej kurtce.

- Bądź przy mnie.


   Dojeżdżamy do mojego domu z Olą. Nie lubię tego miejsca, tyle wspomnień, wylanych łez i nieprzespanych nocy. Samotnie spędzone wieczory w małym pokoju z kubkiem gorącego trunku po to, aby nie zasnąć, dopóki nie dowiem się, co dzieje się z moją matką.  Na samą myśl przypominam sobie głośne, wulgarne krzyki koło pierwszej w nocy, które wypływały z ust Dawida. Dźwięk roztrzaskiwanych wazonów, przewracanych mebli nagle pojawia się w moich uszach.  Jestem podirytowana i zaczynam nerwowo oddychać. Zaciskam mocniej materiał mojej sukienki, aby tym sposobem wyładować napięcie. Jednak powoli wypuszczam powietrze, po czym biorę swoje tobołki i żwawym krokiem idę w stronę drewnianego domu. Już słyszę ten niski, ciepły głos Dawida, przez co automatycznie kąciki moich ust wędrują do góry.

- Już nie mogłeś się mnie doczekać prawda, Dawid? – pytam sztucznie uśmiechając się do mojego brata, po czym wręczam mu dużą walizkę. – Samo się nie wniesie. – Pokazuję mu rząd białych zębów, po czym z gracją go wymijam.

- Tak witasz swojego ukochanego brata, który znosił cię nawet, jak miałaś pięć lat? – zapytał rozczarowany, po czym rzuca wielką torbę na podłogę, podchodzi do mnie i mocno mnie do siebie przytula. Czasami mam wrażenie, że Dawid jest zupełnie obcym dla mnie człowiekiem. Mimo że spędziliśmy całe dzieciństwo razem, to teraz blondyn jest ciągle w trasie. A to nie zawody w Niemczech, a to w Japonii, więc maksymalnie widujemy się dwa tygodnie w sezonie zimowym no i oczywiście plus święta. Jednak teraz jest lato, więc mam zamiar jak najlepiej spędzić czas z moim starszym, irytującym bratem, który jest dla mnie wszystkim.

- Udusisz mnie, niedźwiedziu! – krzyczę mu głośno do ucha, po czym widzę, że jego twarz nabiera zupełnie innych odcieni.

- Olka? Co ty tutaj robisz? – pyta dość podburzony wizytą młodej brunetki. Nigdy za sobą nie przepadali, więc w tym momencie przewidywałam jedynie „darcie kotów” pomiędzy tą dwójką.

- Przywiozłam Helenę z dworca, masz z tym problem? – odpowiada, jednak w jej głosie czuję nutę ironii.

- Nie, absolutnie nie. Jednak od tego jestem ja.

- Dobra zakończcie tę konwersację. Mam dość kłótni na wejściu, więc Dawid idź lepiej zanieś mi tę walizkę na górę.

- Helena, ja się zbieram, wpadnę jutro. Przekaż Dawidowi, żeby się połamał. – śmieję się w duchu, przez co widzę, jak Dawid dość pokracznie „toczy” się po starych, mahoniowych schodach.

- Słyszałem! – słyszę jego wycie z półpiętra, po czym żegnam przyjaciółkę. Zamykam drzwi i próbuję dogonić swojego upartego brata. Cieszę się, że wróciłam wreszcie do domu. Będę mogła spokojnie odbudować mój wewnętrzny spokój, więcej czasu poświęcę swojej rodzinie oraz najlepszej przyjaciółce. Usunę bałagan z mojego życie i wniosę w nie chociaż odrobinę zatraconego szczęścia. Chociaż wiem, że przez pewien czas będę musiała nakładać na siebie specjalną maskę, która będzie rozwiewała wszelkie wątpliwości.


   Kieruję się cicho do dużej łazienki. Powoli naciskam na klamkę i wchodzę do pomieszczenia. Ku mojemu zdziwieniu na kremowych płytkach są porozrzucane damskie ubrania, a przy wannie stoi wysoka, filigranowa szatynka. Jej „pomarańczowe” ciało, które pewnie nie raz skorzystało z solarium jest okryte męską koszulą w kratę.

- Jasna cholera. Dawid! – krzyczę na głos, po czym widzę, że szatynka bacznie się mi przygląda. Mam ochotę zapaść się pod ziemię, a dodatkowo zaczynam twierdzić, że mój brat postradał zmysły.


    Siedzę na dużym parapecie, zagłębiam się w lekturę Nicholasa Sparks'a i w szybkim tempem pochłaniam każdą stronę książki. Podziwiam go za jego umiejętności ,za to, że idealnie potrafi opisać ludzkie uczucia oraz cierpienie i bez problemu przelać je na papier. Biorę do ręki kubek z mrożoną, waniliową kawą. Upijam jeden łyk, po czym czuję, jak zimno oblewa moje ciało. Jednak po chwili czuję, że złe wspomnienia wracają. Przymykam książkę, po czym rzucam ją na podłogę. Ukrywam twarz w dłoniach i zaczynam nierównomiernie oddychać. Nagle czuję cieplejszy podmuch powietrza, które otula moje wyziębione ciało.

- Mogę? – kiwam lekko głową. Do pokoju wchodzi blondyn, który niesie ze sobą tacę z jajecznicą oraz kruche ciastka. Kładzie ją przede mną na drewnianym stoliku, po czym chłopak siada na brzegu łóżka. Trwamy przez kilka chwil w ciszy, każdy za nas jest pogrążony w smutnym i zarazem gorzkim letargu. – Jak się trzymasz? – zadaje drugie pytanie.

- A jak mam się trzymać? Tak jak widzisz. Jutro jadę na cmentarz – rzucam oschle, po czym skulam się jeszcze bardziej, tak abym poczuła się bezpieczniej.

- Nie można tak, Helena. To cię będzie powoli wykańczać. Daj mi sobie pomóc. Może jest coś, co mógłbym zrobić?

- Owszem, ale musiałbyś władać siłami nadprzyrodzonymi i zaciągnąć mamę z powrotem do nas. Do rodziny.

- Wiesz, że to niemożliwe. Musimy nauczyć się  żyć dalej. Ona jest z nami, przygląda się  nam z nieba i chce dla nas jak najlepiej. Uwierz mi. Pragnie, aby jej dzieci były silne i realizowały dalej swoje marzenia.

- Tęsknię za nią. I to bardzo. Nie umiem bez niej funkcjonować, jeszcze nie teraz.

- Rozumiem cię, więc jest coś, co chcę dla ciebie zrobić.

- Co takiego?

- Jedziesz ze mną oraz z kadrą na małe wakacje. Chłopcy bardzo chcą cię poznać – czuję, że moje ciśnienie drastycznie się podwyższa. Oczy napełniają się nutą nadziei, a te kilka słów sprawiło, że cienka warstwa lodu mojego serca powoli się topi.

- Pod jednym warunkiem – mówię stanowczo, po czym kieruję swój wzrok na niebieskie tęczówki Dawida.

- Aleksandra jedzie z nami.

- Wiedziałem, że to powiesz…Ale jeżeli to ma ci pomóc, to zgoda.



***
Jakie dno.  Krótki rozdział jak na mnie, ale postaram się, aby następne były dłuższe. Musiałam jakoś zacząć, a początki są trudne. Moje życie się zmieniło, życie jest piękne i staję się optymistką. Chyba. Miłego czytania życzę :)