Wychodzę
z pociągu, widzę ten charakterystyczny napis „Szaflary” i kurczowo mocniej
przytrzymuję swoją walizkę. Wdycham ciepłe, górskie powietrze i powoli kieruję
się w stronę „parkingu”, czy cokolwiek to jest. Wracam do domu po
dwutygodniowej, morderczej wyprawie do Krakowa. Koleżanka z miasta
zaproponowała mi nocleg na te trzynaście dni, a w zamian za to pomagałam jej w
lekkich obowiązkach domowych. Wyjazd do „Miasta Królów Polski” nie był typowo
rekreacyjny. Nie pozwalał nawet na kilka chwil odpoczynku. Przez dziesiątki
godzin siedziałam na skórzanej sofie i powtarzałam materiał do egzaminów
wstępnych na medycynę. Od dziecka marzę o tym, aby pomagać ludziom, aby wnieść
choć drobną iskrę nadziei do ich życia. Tę, która w moim przypadku została już
dawno zostawiona w zakopiańskim szpitalu. Uniwersytet Jagielloński stał się
moim głównych celem i wiem, że nie spocznę, póki moje zdjęcie jako absolwentki
nie zawiśnie na starej ścianie w tym jakże ważnym miejscu. Jednak z letargu
wyrywa mnie znajomy głos.
Jakie dno. Krótki rozdział jak na mnie, ale postaram się, aby
następne były dłuższe. Musiałam jakoś zacząć, a początki są trudne. Moje życie
się zmieniło, życie jest piękne i staję
się optymistką. Chyba. Miłego czytania życzę :)
- Helena!
– rzuca się w moim kierunku brunetka z czarnymi oczami, która momentalnie mocno
mnie do siebie przytula. – Opowiadaj, jak ci poszło? – Biorę głęboki wdech,
nerwowo rozglądam się po zniszczonej stacji kolejowej.
- Dobrze
– tylko tyle potrafię z siebie wydusić w tej chwili, jednak po kilku sekundach
uświadamiam sobie, że ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała przyjaciółki. – Nie
chcę zapeszać, ale wydaje mi się, że coś z tego wyjdzie. – Rzucam przelotnie,
po czym ponownie uciekam wzrokiem od brązowych, radosnych oczu Aleksandry.
- Nie
poprawiło się, prawda? – za dobrze mnie zna, od dziecka wychowywałam się z
Olą. Była małą, rozkapryszoną dziewczynką, która musiała dostać wszystko.
Dosłownie wszystko. Z wiekiem to powoli ją przerastało, wpadła w
nieodpowiednie towarzystwo. Przez dwa lata nasz kontakt zupełnie się urwał.
Jednak życiowe problemy Aleksandry oraz uzależnienia odbiły się na jej
psychice. Nie mogłam patrzeć na jej krzywdę, więc musiałam jej pomóc, a po za
tym to właśnie ta dziewczyna rozumie mnie najlepiej.
- Dzisiaj
mija dokładnie pół roku, Ola. – przełykam ciężko ślinę i przygryzam delikatnie
dolną wargę. – Co jeśli już nigdy mi nie przejdzie?
- Nie mów
tak. Rozumiem, że jest ci ciężko. Pamiętasz jak ja byłam w takim bagnie? Ty. Zawsze
przy mnie byłaś i teraz ja ciebie nie opuszczę. Pomogę ci, Helena – brunetka
podchodzi do mnie, po chwili czuję jej intensywne, słodkie perfumy, a moje łzy
swobodnie spływają po jej dżinsowej kurtce.
- Bądź
przy mnie.
Dojeżdżamy do mojego domu z Olą. Nie lubię tego miejsca, tyle wspomnień,
wylanych łez i nieprzespanych nocy. Samotnie spędzone wieczory w małym pokoju z
kubkiem gorącego trunku po to, aby nie zasnąć, dopóki nie dowiem się, co dzieje
się z moją matką. Na samą myśl przypominam sobie głośne, wulgarne krzyki
koło pierwszej w nocy, które wypływały z ust Dawida. Dźwięk roztrzaskiwanych
wazonów, przewracanych mebli nagle pojawia się w moich uszach. Jestem
podirytowana i zaczynam nerwowo oddychać. Zaciskam mocniej materiał mojej sukienki,
aby tym sposobem wyładować napięcie. Jednak powoli wypuszczam powietrze, po
czym biorę swoje tobołki i żwawym krokiem idę w stronę drewnianego domu. Już
słyszę ten niski, ciepły głos Dawida, przez co automatycznie kąciki moich ust
wędrują do góry.
- Już nie
mogłeś się mnie doczekać prawda, Dawid? – pytam sztucznie uśmiechając się do
mojego brata, po czym wręczam mu dużą walizkę. – Samo się nie wniesie. –
Pokazuję mu rząd białych zębów, po czym z gracją go wymijam.
- Tak
witasz swojego ukochanego brata, który znosił cię nawet, jak miałaś pięć lat? –
zapytał rozczarowany, po czym rzuca wielką torbę na podłogę, podchodzi do mnie
i mocno mnie do siebie przytula. Czasami mam wrażenie, że Dawid jest
zupełnie obcym dla mnie człowiekiem. Mimo że spędziliśmy całe dzieciństwo
razem, to teraz blondyn jest ciągle w trasie. A to nie zawody w Niemczech, a to
w Japonii, więc maksymalnie widujemy się dwa tygodnie w sezonie zimowym no i
oczywiście plus święta. Jednak teraz jest lato, więc mam zamiar jak najlepiej
spędzić czas z moim starszym, irytującym bratem, który jest dla mnie wszystkim.
- Udusisz
mnie, niedźwiedziu! – krzyczę mu głośno do ucha, po czym widzę, że jego twarz
nabiera zupełnie innych odcieni.
- Olka?
Co ty tutaj robisz? – pyta dość podburzony wizytą młodej brunetki. Nigdy za
sobą nie przepadali, więc w tym momencie przewidywałam jedynie „darcie kotów”
pomiędzy tą dwójką.
-
Przywiozłam Helenę z dworca, masz z tym problem? – odpowiada, jednak w jej
głosie czuję nutę ironii.
- Nie,
absolutnie nie. Jednak od tego jestem ja.
- Dobra
zakończcie tę konwersację. Mam dość kłótni na wejściu, więc Dawid idź lepiej
zanieś mi tę walizkę na górę.
- Helena,
ja się zbieram, wpadnę jutro. Przekaż Dawidowi, żeby się połamał. – śmieję się
w duchu, przez co widzę, jak Dawid dość pokracznie „toczy” się po starych,
mahoniowych schodach.
-
Słyszałem! – słyszę jego wycie z półpiętra, po czym żegnam przyjaciółkę.
Zamykam drzwi i próbuję dogonić swojego upartego brata. Cieszę się, że wróciłam
wreszcie do domu. Będę mogła spokojnie odbudować mój wewnętrzny spokój, więcej
czasu poświęcę swojej rodzinie oraz najlepszej przyjaciółce. Usunę bałagan z
mojego życie i wniosę w nie chociaż odrobinę zatraconego szczęścia. Chociaż
wiem, że przez pewien czas będę musiała nakładać na siebie specjalną maskę,
która będzie rozwiewała wszelkie wątpliwości.
Kieruję się cicho do dużej łazienki. Powoli naciskam na klamkę i wchodzę do
pomieszczenia. Ku mojemu zdziwieniu na kremowych płytkach są porozrzucane
damskie ubrania, a przy wannie stoi wysoka, filigranowa szatynka. Jej
„pomarańczowe” ciało, które pewnie nie raz skorzystało z solarium jest okryte
męską koszulą w kratę.
- Jasna
cholera. Dawid! – krzyczę na głos, po czym widzę, że szatynka bacznie się mi
przygląda. Mam ochotę zapaść się pod ziemię, a dodatkowo zaczynam twierdzić, że
mój brat postradał zmysły.
Siedzę na dużym parapecie, zagłębiam się w lekturę Nicholasa Sparks'a i w
szybkim tempem pochłaniam każdą stronę książki. Podziwiam go za jego
umiejętności ,za to, że idealnie potrafi opisać ludzkie uczucia oraz cierpienie
i bez problemu przelać je na papier. Biorę do ręki kubek z mrożoną, waniliową
kawą. Upijam jeden łyk, po czym czuję, jak zimno oblewa moje ciało. Jednak po
chwili czuję, że złe wspomnienia wracają. Przymykam książkę, po czym rzucam ją
na podłogę. Ukrywam twarz w dłoniach i zaczynam nierównomiernie oddychać. Nagle
czuję cieplejszy podmuch powietrza, które otula moje wyziębione ciało.
- Mogę? –
kiwam lekko głową. Do pokoju wchodzi blondyn, który niesie ze sobą tacę z
jajecznicą oraz kruche ciastka. Kładzie ją przede mną na drewnianym stoliku, po
czym chłopak siada na brzegu łóżka. Trwamy przez kilka chwil w ciszy, każdy za
nas jest pogrążony w smutnym i zarazem gorzkim letargu. – Jak się trzymasz? –
zadaje drugie pytanie.
- A jak
mam się trzymać? Tak jak widzisz. Jutro jadę na cmentarz – rzucam oschle,
po czym skulam się jeszcze bardziej, tak abym poczuła się bezpieczniej.
- Nie
można tak, Helena. To cię będzie powoli wykańczać. Daj mi sobie pomóc. Może
jest coś, co mógłbym zrobić?
- Owszem,
ale musiałbyś władać siłami nadprzyrodzonymi i zaciągnąć mamę z powrotem do
nas. Do rodziny.
- Wiesz,
że to niemożliwe. Musimy nauczyć się żyć dalej. Ona jest z nami,
przygląda się nam z nieba i chce dla nas jak najlepiej. Uwierz mi.
Pragnie, aby jej dzieci były silne i realizowały dalej swoje marzenia.
- Tęsknię
za nią. I to bardzo. Nie umiem bez niej funkcjonować, jeszcze nie teraz.
-
Rozumiem cię, więc jest coś, co chcę dla ciebie zrobić.
- Co
takiego?
-
Jedziesz ze mną oraz z kadrą na małe wakacje. Chłopcy bardzo chcą cię poznać –
czuję, że moje ciśnienie drastycznie się podwyższa. Oczy napełniają się nutą
nadziei, a te kilka słów sprawiło, że cienka warstwa lodu mojego serca powoli
się topi.
- Pod
jednym warunkiem – mówię stanowczo, po czym kieruję swój wzrok na niebieskie
tęczówki Dawida.
-
Aleksandra jedzie z nami.
-
Wiedziałem, że to powiesz…Ale jeżeli to ma ci pomóc, to zgoda.
***